Poczatki
W końcu zaczynam ponownie moje wypociny odnośnie utraty swojej wagi. Ponad 10 lat temu zaczelam przygode z odchudzaniem i w prawie 3 miesiące schudłam 23,5kg. Niezdrowo? Tak. Czy były skutki uboczne lub uszczerbek na zdrowiu? Nie. Jaki teraz będzie efekt? Nie wiem.
Daje sobie 6 miesięcy na zrzucenie 30kg. Oczywiście chciałabym zrobić to szybciej, ale muszę rozegrać to mądrze.
Czemu tak późno? O matko. Można by książkę o tym napisać, ale przejdźmy do rzeczy.
Mam duze problemy z akceptacją siebie. Od zawsze miałam problemy z wagą, a dzieciaki, młodzież i inni dorośli zawsze dokuczali mi pod tym względem i robili wszystko by zniszczyć mnie od środka. Udało im się. Tyle, że... Podniosłam się jak feniks z popiołów. Zawalczyłam o siebie, dałam wtedy radę. Świat się zmienił, ludzi byli mili, podobało im się to, co widzieli. Nikt, absolutnie nikt nie lubi osób z nadwagą i otyłością. Wszystko na tym świecie sprowadza się do pięknej sylwetki. Możesz mieć nasrane we łbie, ale jak masz figurę to zdobywasz świat. Możesz nie mieć wykształcenia i za grosz rozumu, ale wygląd decyduje o tobie i twoim życiu. Tylko wygląd. Tylko i wyłącznie. Skąd to wiem? Mam skończone studia magisterskie i to ukończone z wyróżnieniem. Mam studia podyplomowe, wiele kursów, jestem inteligentna i oczytana. Mam pasję, hobby i lubię się rozwijać. Co to mi dało na tym świecie? Kompletnie nic. Nic a nic. Zero. Bo przecież... Nie mam wyglądu, nie mam pięknego ciała (chociaż mam bardzo ładną buzię). Nie mam najważniejszego "wyglądu". Przez to jestem wg 90% ludzi "marginesem estetyki i dobrego smaku". Naprawdę, liczy się tylko to, co mile dla oka.
Zgodnie z powyższym, muszę schudnąć, bo dosyć mam zaczepnych i niemiłych komentarzy dotyczących mnie i osób podobnych do mnie. Wkurza mnie to strasznie, spowodowało to depresję i problemy w pracy. Wieczne zaczepki, komentarze, wysmiewanie się, obgadywanie.
Można się nie przejmować? Oczywiście? Można akceptować siebie? Tak, ale przez 25 lat słuchania tego wszystkiego odechciewa się... Naprawdę.. Nie można akceptować swojej grubej sylwetki - tak jak piszą to modelki XXXL. To ściema. Nikt nie chcę być otyły i pulchny. Żadnemu facetowi się to nie podoba. Naprawdę, żadnemu. No... Chyba że fetyszyscie.
Kim teraz jestem: grubaską, pączkiem, wielorybem, tlusciochem, świnią, hipopotamem, grubą Bertą, beczką, smalcem, ciężarówą, krową, drożdżówą...
Nikim dla społeczeństwa...